Małżeństwo. Według wszystkich to było najlepsze rozwiązanie całej tej niewygodnej sytuacji i tylko tak honor Davini mógłby być chodź trochę ocalony. Wszak dziecko potrzebowało obojga rodziców i odpowiedzialnego ojca, który zajmie się rodziną. A czy jego ktokolwiek spytał o zdanie? Przecież wszyscy jego krewni, którzy tak usilnie namawiali go na szybki ślub dobrze wiedzieli, że nie nadaje się na męża, a tym bardziej ojca. Przecież, miał dopiero dwadzieścia pięć lat i nie zamierzał być w tym wieku przykutym do wrzeszczącego bachora i jego matki, którą pamiętał jak przez mgłę. Ale już nie było odwrotu. Mimo swojej niezależności i uporu w tej sprawie, dobrze zapamiętał słowa ojca Davini, który zagroził mu, że jeśli nie ożeni się z jego córką i nie da nazwiska jej i nienarodzonemu maleństwu, spotka go sroga kara. Co jak co, ale Kol zawsze chronił swój tyłek i nie zamierzał sprawdzać czy jego przyszły teść faktycznie ma znajomości w sycylijskiej mafii, którą go straszył. Jedyne ustępstwo na, które zgodziła się rodzina przyszłej panny młodej było miejsce zamieszkania nowożeńców. Mimo, iż Davina nalegała na pozostanie we Włoszech, aby być blisko swojej matki w tak ważnym dla niej błogosławionym stanie, Mikaelson w tej sprawie pozostał nieugięty. Dobrze wiedział, że gdy tylko wróci do Nowego Jorku po niepotrzebnym jego zdaniem miesiącu miodowym, będzie mógł robić co zapragnie i nowo poślubiona żona nie będzie mogła mu niczego zabronić. Chciała brnąć w tą farsę, okej zgodził się, chodź pod przymusem i teraz nie zamierzał stwarzać pozorów szczęśliwej rodzinki. Będzie żyć tak jakby ta szopka się nie wydarzyła. Kobiety, alkohol, imprezy, nie zamierzał rezygnować ze swojego intensywnego trybu życia. Jeszcze ta mała idiotka pożałuje, że jej szalona rodzina zmusiła go do ślubu i wróci do swojej ojczyzny, tak szybko jak się pojawiła w jego życiu. Co do dziecka, na razie nie wyobrażał sobie, że urodzi się za kilka miesięcy. Zawsze, gdy myślał o swojej przyszłości, dzieci nigdy się w niej nie pojawiały. Mały człowiek podobno potrafił wywrócić świat do góry nogami i zniszczyć całe życie, a jemu to obecne tak bardzo się podobało. Że też musiał przespać się właśnie z Daviną Claire. Niech to szlag. Rozmyślania Kola przerwało donośne pukanie do drzwi jego pokoju hotelowego, w którym młody mężczyzna przygotowywał się do nadchodzącej ceremonii. Po chwili nie czekając na zaproszenie do pomieszczenia wszedł Elijah, brat pana młodego, który jak zawsze zadawał szyku w modnie skrojonym garniturze.
- Kol, jako Twój świadek informuje Cię, że zostało jeszcze pół godziny do rozpoczęcia uroczystości - brunet spojrzał na brata oceniając, jak się prezentuje w tym ważnym dniu - wiesz, że musisz pojawić się wcześniej, aby czekać na Davinę przy ołtarzu? - zapytał starszy Mikaelson, po czym podszedł do Kola i poprawił mu krzywo zawiązaną muszkę.
- Nie musisz mi przypominać Elijah! Dobrze pamiętam co i o której mam dziś zrobić. Przecież ćwiczyliśmy to już dwa razy, jakby to było takie ważne - odparł zirytowany i sięgnął po marynarkę, którą oczywiście wybrała mu przyszła teściowa - i nie musisz ukrywać swojego tryumfalnego uśmiechu, dobrze wiem, że cała ta sytuacja nie jest dla Ciebie zaskoczeniem. W końcu tyle razy mówiłeś mi, że kiedyś się doigram i będę musiał dorosnąć.
- Nie triumfuje bracie, ale mógłbyś przestać kpić i chodź raz się nad sobą zastanowić. Nie wiem czemu jesteś taki wzburzony, jakby ktoś Cię wkręcił w to wszystko. Ta młoda dziewczyna nosi Twoje dziecko i dobrze wiesz, że to Ty się do tego przyczyniłeś. Gdybyś nie sypiał z kobietami na prawo i lewo może by do tego nie doszło. Więc teraz nie dziw się, że wszyscy chcą, abyś wziął odpowiedzialność za swoje czyny...
- Chociaż Ty przestań... w ostatnim tygodniu wysłuchałem milion takich kazań i nie zamierzam słuchać tego po raz kolejny, dobrze wiesz, że się do tego nie nadaje i to dziecko jest dla mnie tylko niepotrzebnym ciężarem - westchnął znużony Kol i po raz kolejny poprawił uwierającą go muchę.
- Ten ciężar, o którym mówisz to Twoje dziecko, którym masz się zacząć interesować i należycie zająć. Myślisz, że tylko Twoje życie się zmieni? A co ma powiedzieć Twoja przyszła żona, która ma dopiero 19 lat i wkrótce zostanie matką. Ona dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że nie chcesz ani jej, ani dziecka. Pomyśl o niej, bo do tej pory nie widziałem żebyś porozmawiał z nią bez krzyków i marudzenia - odparł cierpliwie Elijah, myśląc, że jego brat będzie musiał jeszcze sporo się nauczyć.
- Ona mnie nie obchodzi! Nie myślała o mnie, gdy zmuszała mnie do ślubu, więc i ja nie zamierzam się nią przejmować. Może nawet umrzeć! - wzburzony mężczyzna zaczął kierować się do drzwi, gdy poczuł jak starszy brat przygważdża go do ściany i stabilnie zaciska dłoń na jego szyi.
- Posłuchaj mnie rozpieszczony dupku. Przez tyle lat robiłeś co chciałeś i nie przejmowałeś się nikim i niczym, bawiłeś się uczuciami innych i traktowałeś wszystkich z góry. Teraz koniec z tym! Masz traktować swoją żonę tak jak na to zasługuje i robić wszystko, aby czuła się dobrze u Twojego boku, a gdy na świecie pojawi się dziecko, masz świata poza nim nie widzieć. To jest kurwa Twój zasrany obowiązek i jeśli zobaczę, że ta dziewczyna znowu przez Ciebie płacze, z przyjemnością zadzwonię do jej ojca, aby zajęli się Tobą jego niebezpieczni kumple - wysyczał Elijah prosto przy uchu brata zaciskając mocniej dłoń na jego szyi - zrozumiałeś co powiedziałem? - przestraszony Kol pokiwał lekko głową i po chwili został uwolniony z mocnego uścisku. Spojrzał na brata, który eleganckim ruchem poprawił swoją marynarkę jakby jego niespodziewany wybuch w ogóle nie miał miejsca.
- Pośpiesz się, czekam na dole - brunet opuścił szybkimi krokami pomieszczenie zostawiając młodszego Mikaelsona pogrążonego w szoku. Przez chwilę zastanawiał się czy istnieje jeszcze jakaś niewykorzystana szansa na wykręcenie się z tego szaleństwa, jednak po paru minutach skierował się do drzwi, za którymi czekała na niego brutalna rzeczywistość.
Witajcie! Po kolejnej przerwie znowu startuję z czymś nowym, chodź nie do końca. Po tym jak (w końcu!) obejrzałam wszystkie sezony The Orginals w zaledwie 4 dni moimi ulubieńcami stali się Davina i Kol, których historia w serialu najbardziej mi się spodobała, stąd to opowiadanie. Jeżeli czytaliście moje poprzednie blogi, i historia z ciążą panny Claire i Kola, który musiał się z nią ożenić coś Wam przypomina, to dobrze Wam świta :D Po raz pierwszy zdecydowałam zrobić się spin-off mojego własnego opowiadania, w którym głównymi bohaterami byli Caroline i Klaus. Dokładniej, chodzi o tego bloga http://areyoulovingthepain.blogspot.com/ i jeżeli mnie kojarzycie, to tamta historia pewnie też nie jest Wam obca ;) (przynajmniej mam taką nadzieję). Co do bloga o Klaroline, planuje jego reaktywację, więc bądźcie czujni! Na razie zostawiam Was z prologiem i liczę na to, że i to opowiadanie skradnie Waszą sympatię. Pozdrawiam Was ciepło i jeżeli tu jesteście, to dajcie znać i skomentujcie mój najnowszy pomysł! Buziaki <3